Nina momentalnie rozwikłała zagadkę bolącej nogi i przystąpiła do rozpinania zatrzasków. Tymczasem pod drzwiami nadal rozgrywała się scena rodem z Monty Pythona.
- Och, przykro mi, że się pan tak niefortunnie wywrócił, ale też się dobrze składa, bo będziemy mogli od razu nieodpłatnie zaprezentować panu niezwykłe możliwości lecznicze kuropotentiomedisaluturatora - niespeszony domokrążny łapiduch ciągnął monolog ugrzecznionym tonem.
- kuro... potencja... salut... facebook, ogłoszenie, co tu jest grane? - Śniegu trzymał się jedną ręką za głowę, a drugą usiłował zetrzeć z twarzy... wiadomo co.
- Pan... pan mówi po polsku? - Pyzaty z odstającymi uszami wybałuszył oczy i również przemówił bezbłędną polszczyzną, a jego palce zaczęły niebezpiecznie drgać i kierować się w stronę szyi kolegi.
- A po jakiemu mam mówić?!!!! - Śniegu nie wytrzymał i skierował lufę w kierunku mężczyzn.
Domokrążca uśmiechnął się nerwowo.
- No, wiesz Kazik, pan napisał po czesku, że jest z Polic i prosi o prezentację urządzenia. Też się trochę zdziwiłem, no ale sam wiesz... - zaczął się cofać, nie zauważywszy że zmierza wprost na drut kolczasty zabezpieczający przedpokój.
- Chcesz Władziu powiedzieć, że tłukliśmy się 500 km z Kłodzka tylko dlatego, że pomyliłeś Police zachodniopomorskie z Policami.... - pan nazwany Kazikiem zaczął dyszeć i przełykać ślinę - nad Metują... w Czechach.... 50 km od naszego biuraaaaaaaaaaa???!!!!!!
Pan Władzio zrobił o jeden krok za dużo, rozdarł nogawkę na drutach i runął jak długi, detonując dwie miniaturowe miny domowej produkcji.
- Och, przykhro mi, że się pan tak niefohrtunnie wywhrócił, ale też się dobrze składa, bo będzie mógł pan od hrazu nieodpłatnie zaphrezentować nam niezwykłe możliwości lecznicze medycznego saluta kurzej potencji - z doniosłą powagą zakomunikował Papug, po czym zleciał z żerdki i padł na grzbiet rzężąc ze śmiechu.