Dziękuję
Co do interpretacji i mojego zamysłu wygląda to tak:
na początku pianista-narrator w cylindrze, postać łącząca dwa światy: duchowy i ziemski.
Ukazany jest martwy człowiek (celowo na zamazanym ekranie), który niedawno opuścił rodzinę.
Z przygotowanej trumny wyjmowane jest ciało, gdyż bliscy chcą powalczyć o jego powrót do powrót do życia.
Widzimy coś w rodzaju seansu spirytystycznego, próbę nawiązania kontaktu ze zmarłym.
Poniekąd udaje się to, lecz śmierć (tu pod postacią żniwiarza) "upomina się o duszę".
Zmarły (już w świecie duchowym) zaczyna wspominać dawne życie, tęskni za ziemskim padołem (napis "help me" na początku, pisany jest przez zmarłego, kierowany jest do rodziny).
Osoba ta była żołnierzem (Sabaton to Sabaton, chciałem żeby mimo wszystko zawarty był wątek militarny), i większość wspomnień to wydarzenia związane w wojną w której brał udział, oraz tym co przez nią stracił (np. kobietę po której pozostały tylko zdjęcia).
Towarzyszy mu poczucie winy i proponuje śmierci partię szachów, stawką której jest jego dusza, powrót do świata żywych i możliwość odkupienia win.
Znajduję się on w miejscu, które można określić jako czyściec.
Aby pomóc zmarłemu, rodzina angażuje wszystkie znane im sposoby pozwalające na sprowadzenie członka rodziny do siebie:
- seanse (stąd kasety, aparaty, rejestratory)
- lalka (napis "to make a perfect doll", struganie podobizny, mantry pisane na ciele zmarłego, czytanie ksiąg
- modlitwy (tu spowiedź, komunia, rozkładane ręce kapłana - chwila gdy ksiądz razem ze żniwiarzem rozkładają ręce w taki sam sposób miała sugerować, że wszystko co się dzieje i tak ma miejsce pod dyktando żniwiarza, który pociąga za sznurki z zaświatów).
Oczywiście praktyki prowadzone przez rodzinę razem nie mają racji bytu, gdyż przykładowo wiary chrześcijańskiej siłą rzeczy nie można łączyć np. z czym pokroju voodoo, co pokazuje desperację i chwytanie się "brzytwy" przez rodzinę zmarłego.
Wszystko to mimo wszystko ma wpływ na grę toczoną między śmiercią a zmarłym.
Gra w szachy przechyla się raz na korzyść śmierci, raz (w miarę postępów praktyk prowadzonych przez rodzinę) na stronę zmarłego.
W pewnym momencie zmarły nawet wygrywa, lecz śmierć i tak jest silniejsza, dlatego rozrzuca pionki i jednoznacznie nakazuje duszy wejście do łodzi, skąd już nie ma powrotu.
Dalej widzimy właśnie zmarłego (człowiek z brodą i żołnierz ze wspomnień to jedna i ta sama osoba), który gra na flecie melodię "Hammera". Zamysł był taki, że jest już pod pełną kontrolą śmierci, i nie ma dla niego możliwości powrotu. Miłość i zaangażowanie rodziny okazało się zbyt słabe, by pokonać śmierć.
W tym momencie rodzina zmarłego również godzi się z sytuacją, dlatego widzimy pochówek człowieka, o którego walczyli.
Końcowa scena z płonącym pianinem oznacza zakończenie walki i jednoczesne zamknięcie bram mniędzy jednym, a drugim światem.
"Hammer has Fallen", czyli w wolnym tłumaczeniu "Klamka zapadła" sugeruje, że nie ma powrotu po smierci i co już się stało, nie odstanie się.
Jeśli coś jeszcze jest niejasne, pytajcie a postaram się wyjaśnić.
Był to dla mnie najtrudniejszy w interpretacji utwór, i chyba zarazem najbardziej ambitna tematyka do przedstawienia.
Czy się udało, musicie ocenić sami.